Kosmiczny początek 2025 roku
Minęły dopiero dwa tygodnie nowego roku, a w eksploracji kosmosu wydarzyło się już naprawdę sporo.
Rzadko zdarza się tak, że w ciągu zaledwie dwóch tygodni dochodzi do kilku naprawdę istotnych wydarzeń w eksploracji przestrzeni kosmicznej. Tym razem jednak jest inaczej.
Początek tegorocznego nalotu na Księżyc
Zgodnie z planem, kilka dni temu w kierunku Księżyca wystartowały dwie misje: amerykański lądownik Blue Ghost przygotowany przez firmę Firefly Aerospace, która jeszcze nigdy nie próbowała wylądować na Księżycu oraz japoński lądownik Resilience przygotowany przez firmę ispace, dla której będzie to już drugie podejście do miękkiego lądowania na Srebrnym Globie.
Oba lądowniki wystartowały na szczycie tej samej rakiety Falcon 9, aczkolwiek ich podróż na Księżyc będzie zupełnie różna. Blue Ghost powinien podjąć próbę lądowania już za 40 dni, a Resilience będzie podróżował jeszcze przez kolejne dwa miesiące i podejmie próbę lądowania dopiero w okolicach kwietnia.
Trzeba jednak pamiętać, że ostatnie dwa lata przypomniały sektorowi kosmicznemu, że miękkie lądowanie na Księżycu wcale nie jest takie łatwe. Owszem, wyjątkiem był przypadek pierwszego indyjskiego lądownika Chandrayaan-3, który sobie doskonale z tym zadaniem poradził, dostarczył na powierzchię Księżyca lądownik i łazik i wykonała 200 proc. swojej misji. Potem jednak mieliśmy do czynienia z mniej lub bardziej nieudanymi lądowaniami aparatów japońskich (Hakuto-R przygotowany przez ispace), rosyjskich i amerykańskich. Jeden z nich wylądował, ale się przewrócił, drugi w ogóle wylądował na plecach, a trzecia - Łuna - po prostu rozTrzaskała się o powierzchnię Księżyca.
Powstaje zatem pytanie o to, do której grupy dołączą Resilience i Blue Ghost. Wyniki obu misji powiedzą nam, jak naprawdę jesteśmy przygotowani do załogowych misji księżycowych i marsjańskich, o których w ostatnich dniach słyszy się tak sporo.
NASA: Powiemy wam, kiedy będziemy mieli próbki z Marsa. Albo nie.
A właśnie! NASA zorganizowała w ubiegłym tygodniu konferencję dotyczącą misji Mars Sample Return. W skrócie, po latach rozwoju i wywalenia setek milionów dolarów na przygotowanie misji, NASA w 2023 roku obudziła się z ręką w nocniku, gdy dowiedziała się od audytorów, że przy rozwijanej architekturze i obecnym tempie, misja, której celem miało być przywiezienie na Ziemię próbek skał z powierzchni Marsa, będzie kosztowała nawet 11 miliardów dolarów, a same próbki trafią na Ziemię w latach czterdziestych. Efekt? Oburzenie i wstrzymanie całego projektu. Kilka miesięcy temu NASA poprosiła - a jakże! - przedstawicieli sektora prywatnego o przygotowanie alternatywy dla misji. Wymagania? Ma być taniej i szybciej.
Na początku stycznia mieliśmy się dowiedzieć, jaki jest efekt tych prac. Do samego końca NASA informowała, że jeszcze przed 20 stycznia dowiemy się, jak faktycznie misja będzie wyglądała. Cóż… podczas konferencji dowiedzieliśmy się, że pomysły zgłosił SpaceX i Blue Origin. Szczegóły? Nie ma, bo decyzję podejmie już następna administracja NASA pod kierownictwem Jareda Isaacmana. Krótko mówiąc: jak na razie nadal nie wiemy, czy i kiedy NASA faktycznie będzie chciała pozyskać próbki marsjańskie. Pozostaje uzbroić się w cierpliwość.
Gaia kończy swoją misję
Sonda kosmiczna Gaia to jeden z najbardziej spektakularnych sukcesów ostatniej dekady. Ten niepozorny aparat bezustannie obserwował przez ostatnią dekadę niebo i za pomocą swoich instrumentów mierzył precyzyjnie położenie, odległość i ruch własny ponad 1,5 miliarda gwiazd w naszym otoczeniu. Dzięki temu, mamy teraz w danych prawdziwą precyzyjną, trójwymiarową mapę naszego kosmicznego otoczenia.
Nawet jednak takie misje, jak Gaia muszą się kiedyś skończyć. W tym przypadku instrumenty działały do samego końca, który nadszedł tylko dlatego, że wyczerpały się zapasy paliwa na pokładzie Gai. Dla naukowców jednak nie jest to problem. Danych z sondy starczy jeszcze na wiele lat. Można śmiało założyć, że dane zebrane przez Gaię jeszcze przez dekady będą generowały nowe odkrycia.
Ech i znowu rakiety…
Nie ma o czym pisać. Blue Origin w końcu dowiozło. Nowa, 98-metrowa rakieta New Glenn podczas swojego pierwszego lotu dotarła na orbitę. Owszem, nie udało się wylądować pierwszym członem rakiety na barce oceanicznej Jacklyn, ale nie można mieć wszystkiego. Orbita za pierwszym zamachem to i tak ogromny sukces, nawet po latach opóźnień. Jeff Bezos może być zadowolony. Może nawet w przypływie radości da pracownikiem jakieś przedpłacone karty na Amazona, kto wie.
Elon Musk wystrzelił swojego Starshipa jeszcze tego samego dnia. Dla Starshipa jednak był to już siódmy lot. Miało być dobrze, ale nie wyszło. Można powiedzieć, że tutaj wyszła odwrotność lotu New Glenna. Pierwszy człon rakiety udało się ponownie złapać po powrocie, ale sam Starship wybuchł w przestrzeni kosmicznej zaledwie osiem minut po starcie. Efekt? Spektakularne spalanie szczątków rakiety podczas wejścia w atmosferę. Elon Musk z pewnością nie może być zadowolony takim obrotem spraw. Cóż, włączy sobie jakąś grę na komputerze i się odstresuje.
Nie ma co się przejmować. Przed New Glennem z pewnością jakieś porażki, przed Starshipem jakieś sukcesy. Tak ten biznes wygląda.
A tak w ogóle…
Na przełomie grudnia i stycznia zastanawiałem się, w jaki sposób powinienem w kolejnym roku kontynuować swoją gawędę o kosmosie. W efekcie, jakieś filmy powstały na YouTube, powstało kilka odcinków podcastu Radio Kosmos, napisałem kilkanaście typowych newsów na Pulsie Kosmosu i w końcu pisałem też tutaj. Rozstrzygnięcie jednak tego, co tak naprawdę sprawia mi przyjemność okazało się nad wyraz trudne. Każda z tych form ma bowiem swoje zalety i wady.
Najmniej przypadł mi do gustu YouTube. Nie wychodzi naturalnie, nie czuję się dobrze podczas nagrywania i to też widać na nagraniach. Choć oglądam dużo materiałów na YouTube, to jednak tworzenie tam treści nie przychodzi łatwo. Wpatrywanie się w oczko aparatu na telefonie jest dla mnie totalnie nienaturalne i stresujące. Ten kanał komunikacji musi zatem zniknąć.
Pisanie newsów na Pulsie Kosmosu przychodzi zdecydowanie najłatwiej. Nie ma w tym nic dziwnego, po niemal 10 000 newsów w ciągu ostatniej dekady, działa już tutaj swego rodzaju automatyzm. Problem jednak w tym, że Puls Kosmosu przez te wszystkie lata nie przekształcił się w samowystarczalny organizm, a tym samym szansa na to, że teraz będzie inaczej, jest niewielka.
I tak oto zostaje ten newsletter i podcast. I to są chyba te dwie formy, na których skupię się w tym roku. Powodów jest kilka.
Newsletter to unikalne i niesłusznie zapomniane medium. Każda osoba, która zapisze się do subskrypcji newslettera otrzyma go w sobotę rano na swoją skrzynkę mailową. Oznacza to, że każdy zainteresowany przeczyta każdą wiadomość. Linki do artykułów na PK umieszczane np. na Facebooku, trafiały do promila obserwujących. To Facebook reguluje, kto zobaczy nowy wpis na fanpejdżu. Polubiłeś fanpejdż? Nie szkodzi, facebook i tak nie pokaże ci większości wpisów na nim. Tutaj jest inaczej: zasubskrybowałeś kanał, dostaniesz newsletter na maila. Idealnie. 1000 obserwujących na Substacku to znacznie więcej niż 40 000 obserwujących na Facebooku.
Poza tym, przejrzyjcie sobie newslettery na Substacku. Na dobry początek 52notatki Przemka Gerschmanna, TECHSPRESSO.CAFE Gosi Fraser, czy boczemunie Krzyśka Kołacza. Te treści istotnie przewyższają jakością to, co znajdziecie na większości portali internetowych. Treści jest mniej, ale są ciekawsze, bardziej przemyślane i pisane w nieco inny sposób.
Podcast także ma swoje plusy. Przede wszystkim, nie ma w nim warstwy wizualnej. Jest tylko głos autora i uszy odbiorcy i treść zawarta między nimi. Nigdy nie byłem miłośnikiem skupiania się na jakości zdjęć czy video, ustawiania światła, tworzenia odpowiedniego kadru. Brak takich problemów w przypadku podcastu pozwala skupić się na tym, co ważne.
Jeszcze jedna ważna informacja!
Bezpłatny newsletter dostarczany co tydzień w sobotę wysyłany będzie do wszystkich subskrybentów i będzie zawierał subiektywny wybór najciekawszych newsów z całego tygodnia. Dla tych jednak, dla których to zdecydowanie za mało i którzy chcieliby dowiedzieć się o wszystkim, co się dzieje w astronomii i podboju kosmosu, w przyszłym tygodniu uruchomiona zostanie opcja skorzystania z płatnego newslettera. Subskrybenci tej wersji będą otrzymywali nowy newsletter codziennie późnym wieczorem. W ten sposób będziecie ze wszystkim na bieżąco.
Póki co, życzę Wam spokojnego weekendu (u mnie przez weekend są trzy psy w domu, więc spokoju będzie niewiele 😂),
Radek
Fajnie, że tutaj więcej. Też mam to w planach!