Obiecujące odkrycia w kraterze Jezero na Marsie
Łazik Perseverance jeździ po terenie kiedyś wprost usianym materią organiczną
Odkąd na początku ubiegłego roku łazik Perseverance wylądował w kraterze Jezero na powierzchni Marsa udało mu się już dokonać kilku przełomów w naszej wiedzy o Czerwonej Planecie. Co więcej, na jego pokładzie na Marsa dotarł także dron Ingenuity, który wykonał pierwszy (i trzydzieści kolejnych) kontrolowany lot nad powierzchnią innej planety niż Ziemia oraz eksperyment MOXIE, który wyprodukował śladowe ilości tlenu bezpośrednio z marsjańskiej atmosfery.
To jednak nie wszystko. Badania skał przeprowadzone na Marsie za pomocą instrumentu SHERLOC zainstalowanego na pokładzie łazika upewniło naukowców w tym, że dno krateru Jezero przez miliony lat było dnem olbrzymiego marsjańskiego jeziora. I tu dochodzimy do najnowszego odkrycia. Dane zebrane przez łazik i przeanalizowane przez naukowców wskazują jednoznacznie, że na dnie owego dawnego jeziora było mnóstwo materii organicznej. To z kolei oznacza, że znacząco rośnie szansa na to, że jednak coś na Marsie kiedyś żyło.
Według dr Josepha Razzell Hollisa z Muzeum Historii Naturalnej w Londynie jezioro na pewno istniało na Marsie 3 miliardy lat temu, mniej więcej wtedy, kiedy na Ziemi pojawiało się życie. Powstaje zatem pytanie, czy w bardzo podobnych warunkach środowiskowych panujących podówczas na tych planetach życie powstało na obu, czy tylko na jednej.
To potencjalnie na tyle ważne odkrycie, że naukowcy planują porównać skały marsjańskie ze skałami ziemskimi z tego samego okresu. Tak się stanie, kiedy zebrane przez łazik Perseverance próbki skał i regolitu trafią na Ziemię w ramach planowanej obecnie misji Mars Sample Return. Jak zwykle w przypadku misji kosmicznych, na takie badania będziemy musieli poczekać pewnie co najmniej dekadę. Z drugiej strony, komuś się spieszy?
Przypadkowo na siebie trafiły i doszło do zderzenia
W maju 2019 roku detektory znajdujące się na powierzchni Ziemi zarejestrowały zniekształcenie czasoprzestrzeni. Zmierzone wtedy fale grawitacyjne gw19052 zdumiały naukowców bardziej niż się spodziewano.
Owe przemierzające przestrzeń kosmiczną fale zostały wyemitowane w sposób nieprzypominający żadnych innych dotąd zarejestrowanych. Nic dziwnego naukowcy od razu zakasali rękawy do pracy i zaczęli analizować, jaki proces fizyczny mógł doprowadzić do ich powstania. Początkowo zakładano, że owym zdarzeniem było zderzenie się ze sobą dwóch szybko rotujących wokół wspólnego środka masy czarnych dziur. Sygnał jednak nie pasował do tego scenariusza.
Dalsze badania wskazały znacznie ciekawsze zjawisko. Wszystko wskazuje na to, że faktycznie doszło do zderzenia dwóch czarnych dziur, ale już fazy opadania ku sobie po spirali w tym przypadku nie było. Dwie czarne dziury o masach 81 i 52 razy większych od Słońca po prostu spotkały się ze sobą w pustce przestrzeni kosmicznej i doszło między nimi do zderzenia czołowego. Takiego czegoś nigdy wcześniej naukowcy nie obserwowali. Aktualnie obserwatoria fal grawitacyjnych poddawane są modernizacji i wrócą do pracy już w marcu 2023 roku. Wtedy też dołączy do nich obserwatorium KAGRA w Japonii. Można zatem spodziewać się większej liczby odkryć tego typu.
Czerwony Mars śpi
Swoją drogą wróćmy jeszcze na chwilę na Marsa. Z pewnością pamiętacie, że kilka miesięcy po lądowaniu łazika Perseverance na Marsie wylądował także chiński łazik Zhurong. Jeżeli zastanawiacie się co się z nim dzieje ostatnio, to donoszę, że Zhurong od 18 maja… śpi i czeka na lepsze czasy, aby powrócić do pracy. W miejscu lądowania, czyli na równinie Utopia Planitia na północnej półkuli planety właśnie wtedy rozpoczęła się zima. Naukowcy czekają na początek wiosny i więcej promieniowania słonecznego. Dopiero wtedy podejmą próbę przywrócenia Zhuronga do pracy.
A skoro już o Chinach…
Pomysłów na nowe misje kosmiczne w Państwie Środka nigdy nie brakuje. Oto najnowszy z nich. Już w 2025 roku z Chin wystartuje sonda kosmiczna, której zadaniem będzie uderzenie w powierzchnię planetoidy zbliżającej się do Ziemi tak, aby zmienić jej prędkość i trajektorię lotu. Przypomina wam to coś? Dokładnie! Zaledwie kilka tygodni temu obserwowaliśmy uderzenie sondy DART w planetoidę Didymos. Test przebiegł prawidłowo i faktycznie udało się zmienić trajektorię lotu niewielkiej planetoidy. Jak na razie nie wiadomo, jaka planetoida będzie celem chińskiej sondy, ale tak to już z chińskim programem kosmicznym bywa, że tak jak Twitter, SpaceX czy Tesla nie ma on własnego działu PRu odpowiedzialnego za marketing. Problem w tym, że te trzy firmy mają chociaż Elona Muska, który czasami coś skomentuje, a w Chinach poszukiwanie jakichkolwiek informacji to istna droga przez mękę. Miejmy nadzieję, że w ciągu trzech najbliższych lat dowiemy się czegoś więcej niż z tego uproszczonego slajdu poniżej.
I w ten oto sposób dobrnęliśmy do końca pierwszego tygodnia newslettera bez żadnej chyba większej wtopy. W tym czasie liczba subskrybentów urosła od 0 do 356 osób, co mnie bardzo cieszy, bo spodziewałem się bardziej 17 osób niż trzystu. :) Widocznie głód wiedzy w społeczeństwie jeszcze ostatecznie nie zamarł.
Jeżeli macie jakieś wskazówki dot. samego newslettera, tj. czegoś w nim brakuje, czegoś jest za dużo, coś można zmienić, dajcie znać w komentarzach. Tylko w ten sposób newsletter może stać się lepszy, dokładnie taki jak Wam się podoba.
Tymczasem miłego weekendu!
Radek
Gdzie indziej:
Ta subskrypcja po dawkę kosmicznej wiedzy to najlepsze co mogłem zrobić w moim życiu w ostatnim czasie. Świetnie się to czyta, m.in. newsy gdzie nie znajdę nigdzie indziej. Radek świetna robota, wielkie dzięki za pracę i dzielenie się wiedzą. Pozdro
Szkoda, że Chiny są tak bardzo powściągliwe w dzieleniu się informacjami, bo ewidentnie są teraz na topie, jeśli chodzi o misje i plany kosmiczne. Niestety dużo ma tu pewnie znaczenie polityka.