Pusto w skrzynce, pusto w kosmosie... prawie
Kiedy spojrzy się na mapę wielkoskalowej struktury wszechświata, można na niej dostrzec ciemniejsze obszary (między włóknami kosmicznej sieci, na której zlokalizowane są galaktyki), które nazywa się kosmicznymi pustkami. Nazwa ta ani na trochę nie jest na wyrost, bowiem część z nich ma rozmiary rzędu setek milionów lat świetlnych i w ich wnętrzach… nie ma po prostu nic.
Naukowcy jednak wskazują, że brak galaktyk nie powinien być odbierany jako dosłowna pustka. Co możemy (teoretycznie) tam znaleźć? Oczywiście ogromne skupiska ciemnej materii.
Obecne teorie opisujące wszechświat wskazują, że nawet 80 proc. masy we wszechświecie to ciemna materia, a nie materia, do której jesteśmy przyzwyczajeni, tj. materia barionowa. Problem jednak w tym, że ciemna materia nie wchodzi w jakiekolwiek interakcje z materią barionową, przez co wciąż nie jesteśmy w stanie określić czym ona jest.
W najnowszych badaniach naukowcy postanowili przeanalizować siedem najbliższych nam kosmicznych pustek. Ku ich zdumieniu okazało się, że część z nich charakteryzuje się gęstością porównywalną ze średnią gęstością wszechświata. Oznacza to, że w ich wnętrzu może wciąż być dużo ciemnej materii, nawet pomimo braku jakichkolwiek galaktyk.
Wszystko wskazuje na to, że jedynie największe pustki, te o rozmiarach rzędu milionów lat świetlnych są faktycznie puste. Swoją drogą zastanawialiście się co by było, gdyby człowiek znalazł się w centrum takiej potężnej pustki? Na niebie nie widziałby nic. Nie byłoby gwiazd, nie byłoby galaktyk, wszystko byłoby za daleko. Ciekawe, jaki obraz wszechświata by wtedy sobie stworzył. Czy wyobraziłby sobie kulkę, a następnie kolejną, a potem oddziaływania grawitacyjne między nimi? Nie, nie, spokojnie. To nie poważne rozważania, to jedynie skojarzenie z „Problemem trzech ciał” autorstwa Cixina Liu. Po prostu bardzo lubię tę powieść.
JWST obserwuje krwawe galaktyki
Dobra, klikbejtowy nagłówek, ale już wyjaśniam, o co chodzi. Chodzi oczywiście o bardzo odległe galaktyki, których światło - ze względu na ekspansję wszechświata - przesunęło się ku czerwieni.
Kosmiczny Teleskop Jamesa Webba nie tylko może obserwować odleglejsze galaktyki niż jakikolwiek inny teleskop kiedykolwiek wcześniej. Może on też obserwować galaktyki już wcześniej odkrywane przez teleskop Hubble’a czy też teleskop Spitzera, ale w dużo większej niż one rozdzielczości. To z kolei pozwala dowiedzieć się o nich znacznie więcej niż mogliśmy z danych wyłuskać wcześniej.
JWST przyjrzał się ostatnio gromadzie galaktyk o bardzo czarującej nazwie SMACS J0723.3-7327. Uzyskane w trakcie tych obserwacji zdjęcia w podczerwieni pozwoliły naukowcom dostrzec strukturę dawnych galaktyk spiralnych w niespotykanej dotąd rozdzielczości. Głównymi gwiazdami tych obserwacji były najjaśniejsze galaktyki RS13 oraz RS14 odległe od nas o 8-10 miliardów lat. Sami zobaczcie, jaka jest przepaść między fantastycznym Spitzerem a Jamesem Webbem.
Co ciekawe, okazało się, że w galaktyce RS14 już nie powstają nowe gwiazdy. To zdumiewające zważając na to, że widzimy ją w bardzo wczesnym wszechświecie, w którym wszystko powinno jeszcze kwitnąć. Tu tymczasem mamy już w pełni ukształtowaną galaktykę, która więcej gwiazd nie potrzebuje. To może wskazywać, że wczesny wszechświat mógł być pewien takich galaktyk. Każde odkrycie prowokuje nowe pytania. Możemy być zatem spokojni, że kosmologowie będą mieli jeszcze dużo roboty. :)
Juno dzisiaj ogrzeje się w cieniu wulkanów
Sonda Juno, która od kilku lat krąży po eliptycznej orbicie wokół Jowisza już dzisiaj przeleci w pobliżu najbardziej wulkanicznie aktywnego obiektu w Układzie Słonecznym, czyli w pobliżu Io. Sonda już od dwóch lat bada księżyce największej planety Układu Słonecznego: w 2021 roku wykonała obszerne obserwacje Ganimedesa, na początku tego roku Europy, a teraz zabiera się za Io.
Dzisiaj sonda wykona pierwszy z dziewięciu zaplanowanych bliskich przelotów planety. Podczas dwóch z nich sonda zbliży się do Io na odległość zaledwie 1500 kilometrów. Możemy się zatem wkrótce spodziewać fantastycznych zdjęć wulkanów i lawy płynącej po powierzchni tego piekielnego globu.
Póki co księżyce Jowisza nie wbiły się jakoś szczególnie w pamięć wzrokową szerokiej opinii publicznej. To, co robi Juno to tylko niepewny wstęp do tego, co się będzie działo w kolejnej dekadzie XXI wieku. Zdjęcia, jakie spłyną na Ziemię, gdy do Jowisza dotrą sondy Europa Clipper oraz JUICE sprawią, że część z tych księżyców będziemy znali tak dobrze, jak zdjęcia naszego własnego Księżyca. A kiedy jedna z tych sond pod koniec swojej misji wejdzie na orbitę Ganimedesa, to Ganimedes stanie się naprawdę znany. Taką mam przynajmniej nadzieję.
Miłego dnia,
Radek Kosarzycki