Czasami w kosmosie dzieje się aż za dużo
Ostatnie dni to prawdziwe pasmo dobrych i złych informacji. Nie wiadomo, czy się cieszyć, czy płakać.
Układ sił w globalnym sektorze kosmicznym powoli się zmienia i zmiany te charakteryzują się naprawdę sporą inercją. Innymi słowy widzimy spore spowolnienie i wzrost liczby problemów w amerykańskim sektorze kosmicznym, a jednocześnie wzrost pewności i tempa rozwoju w chińskim. Dzisiaj jednak o Chinach wyjątkowo nie będzie nic. Zostawmy to sobie na kolejny newsletter.
Wskoczmy zatem do aktualności, bo tych jest dość sporo.
SpaceX zniszczy Międzynarodową Stację Kosmiczną i jeszcze na tym zarobi
O tym, że stacja kosmiczna już się mocno starzeje, robi się coraz bardziej leciwa i generalnie za kilka lat nie będzie się już nadawała do użytku wiemy od dawna. Prawda jest jednak taka, że ta największa jak dotąd konstrukcja stworzona na orbicie okołoziemskiej i tak już dawno przeżyła swoje “Najlepiej spożyć przed”. Jakby nie patrzeć pierwsze plany zakończenia programu ISS i sprowadzenia stacji kosmicznej w ziemską atmosferę pojawiły się już w 2015 roku. Przekonywano nawet, że stacja może rozpaść się w atmosferze (celowo) już w 2016 roku. Potem jej misję stopniowo przedłużano. Od kilku lat jednak wiadomo, że okolice 2030 roku stanowią ostateczny termin jej życia.
Problem w tym, że bezpieczne zrzucenie stacji kosmicznej do atmosfery wcale nie jest takie proste. Na wtorkowej konferencji NASA i SpaceX potwierdziły zamiar współpracy przy sprowadzaniu stacji kosmicznej na ziemię w 2031 roku. Oznacza to, że stacja nie zostanie wykorzystana do innych celów na orbicie, ani nie ma możliwości przekazania jej we władanie np. przedstawicielom sektora prywatnego.
Firma Elona Muska otrzymała zatem kontrakt opiewający na 843 miliony dolarów, w ramach którego jej zadaniem będzie zbudowanie specjalnego statku, który po zacumowaniu do stacji kosmicznej zepchnie swoimi silnikami całą konstrukcję w górne warstwy atmosfery. Według planów statkiem tym będzie zwykły Dragon, ale wyposażony w aż 46 silników i 16 ton paliwa. Za pomocą tychże silników statek sprawi, że stacja w sposób kontrolowany ulegnie zniszczeniu nad Oceanem Indyjskim. Zakłada się przy tym, że część stacji kosmicznej przetrwa lot przez atmosferę i spadnie do oceanu w pasie o długości 2000 kilometrów.
Warto tutaj jednak zauważyć, że stacja przy pomocy Dragona będzie obniżała swoją wysokość stopniowo przez 18 miesięcy, a ostatni astronauci opuszczą ją dopiero 6 miesięcy przed wejściem w atmosferę. Gdy stacja opadnie na wysokość 220 kilometrów, Dragon pokaże swoją moc i doprowadzi do jej rozpadu cztery dni później. Jest na co czekać.
Pozostaje tylko mieć nadzieję, że do tego czasu na orbicie znajdzie się już jakaś prywatna komercyjna stacja kosmiczna, do której Amerykanie, ale także Crew Dragon będzie mógł latać. Głupio by było, gdyby w 2031 roku na orbicie okołoziemskiej była tylko chińska stacja kosmiczna Tiangong. Wiele by to mówiło o stanie wyścigu kosmicznego.
Europa zabiera się za poszukiwanie egzoplanet z przestrzeni kosmicznej
Już pod koniec 2026 roku (to naprawdę już niedługo) w przestrzeń kosmiczną wystrzelony zostanie europejski teleskop kosmiczny PLATO. Nie słyszeliście o nim jeszcze? Z pewnością w nadchodzących miesiącach usłyszymy o nim nieco więcej. W końcu skończy się dominacja amerykańskich obserwatoriów kosmicznych.
Głównym zadaniem PLATO będzie poszukiwanie pobliskich egzoplanet skalistych krążących wokół gwiazd podobnych do Słońca. Teleskop zostanie wyniesiony na szczycie rakiety Ariane 6, która zaledwie kilka dni temu miała swoją premierę.
Już ze zdjęcia widać, że teleskop wygląda nieco inaczej niż inne obserwatoria. Wynika to z tego, że wyposażony jest w 26 osobnych kamer. Precyzyjne ustawienie tychże kamer sprawia, że teleskop ma wyjątkowo duże pole widzenia, a jednocześnie uszkodzenie jednej kamery nie wpłynie znacząco na działanie całego teleskopu. Według planu teleskop będzie obserwował dwa obszary nieba, spędzając nad każdym dwa lata. Jak na razie wybrano tylko jeden z tych obszarów.
A skoro mowa już o uszkodzeniach teleskopów kosmicznych, teleskop GAIA…
Obserwatorium kosmiczne Gaia od wielu już lat skutecznie tworzy trójwymiarowy katalog gwiazd w naszym bezpośrednim otoczeniu. Celem misji jest skatalogowanie położenia, odległości i prędkości ponad 1,5 miliarda gwiazd w naszym otoczeniu.
Jak donosi Europejska Agencja Kosmiczna, teleskop oberwał ostatnio mikrometeoroidem. Kto by pomyślał! Wszak w przestrzeni kosmicznej miało być tak przeraźliwie pusto. Mimo tego, kosmiczny okruch jakimś cudem trafił w stosunkowo niewielkie obserwatorium kosmiczne, zwracając na siebie uwagę. Jakby tego było mało, chwilę później obserwatorium musiało się zmierzyć także z burzą słoneczną. Przez chwilę zatem Gaia była na tyle oszołomiona, że nie mogła prawidłowo funkcjonować. Spokojnie! Kryzys został już zażegnany, a Gaia dalej monitoruje gwiazdy.
Warto tutaj przypomnieć, że Gaia nie znajduje się na orbicie okołoziemskiej, a w punkcie L2 znajdującym się 1,5 miliona kilometrów od Ziemi na linii będącej przedłużeniem linii łączącej Słońce z Ziemiąmiędzy Słońcem a Ziemią.
Jeżeli już zdążyliście sobie wyobrazić głaz uderzający w powierzchnię teleskopu, to macie zbyt bujną wyobraźnię. Mikrometeoroid, o którym mowa był mniejszy od ziarenka piasku. Nie zmienia to faktu, że pozostawił on po sobie otwór w osłonie ochronnej, przez który teraz wpada światło słoneczne. Niezwykle czułe instrumenty na pokładzie teleskopu wyraźnie to światło odczuły.
Jakby tego pecha było mało, w maju padł jeden z instrumentów, który weryfikuje detekcje z pozostałych kamer teleskopu, przez co w danych pojawiło się wiele fałszywych sygnałów. Naukowcy podejrzewają, że ta usterka spowodowana została przez pamiętną burzę geomagnetyczną z 10 maja 2024 roku.
NASA anuluje misję łazika księżycowego VIPER
Viper, czyli żmija, miała jeździć po dnie kraterów znajdujących się na południowum biegunie Księżyca i badać znajdujący się tam lód wodny i jego przydatność dla astronautów i do produkcji paliwa rakietowego. Łazik zbudowano i… w połowie testów zdecydowano, że jest za drogi, więc misja została anulowana.
Warto tutaj wspomnieć, że koszt misji miał wynieść 610 mln dol., z czego na budowę łazika wydano już 450 mln dol. Cóż, trzeba być bogatym, aby po takim wydatku stwierdzić, że “jednak nie”.
Więcej o tym w artykule na Pulsie Kosmosu tutaj. Śmiało, wchodź i czytaj, niech Google wie, że ta strona jeszcze nie umarła.
A właśnie! Ta legendarna już burza słoneczna z maja… narobiła sporo problemów
W skrócie 10 maja br. do Ziemi dotarło co najmniej sześć obłoków plazmy wyrzuconych ze Słońca w ciągu czterech poprzedzających ten dzień dni. Jednym skutkiem tego zdarzenia były fenomenalne zorze polarne. Według autorów najnowszego artykułu, skutków było więcej.
Okazuje się bowiem, że nagły wzrost gęstości górnych warstw ziemskiej atmosfery spowodował masową migrację… satelitów na niskiej orbicie okołoziemskiej. Wskutek zwiększonego oporu tysiące satelitów zaczęły opadać ku Ziemi w tempie 180 metrów dziennie. Dotyczyło to wszystkich satelitów znajdujących się na wysokości do 2000 km nad Ziemią. Efekt? Satelity zaczęły masowo włączać silniki, aby podnieść swoją orbitę, co z kolei spowodowało ogromne zagrożenie i wzrost ryzyka utraty kontroli przez systemy przeciwkolizyjne, które nie były w stanie na bieżąco aktualizować zmian trajektorii tysięcy satelitów naraz.
Wróćmy do informacji optymistycznych. Spójrzmy na chwilę na Europę i Enceladusa
Wiadomo powszechnie (a na pewno wiecie o tym Wy), że te dwa globy są najbardziej interesującymi globami w Układzie Słonecznym (poza Ziemią). Pod lodowymi skorupami skrywają bowiem globalne oceany ciekłej wody, w których mogą panować wprost idealne warunki do powstania życia. Oczywiście wiele czasu jeszcze minie, zanim będziemy w stanie wysłać sondę, która będzie w stanie przebić się do tego oceanu, popływać i sprawdzić, czy czasem nie ma tam żadnego życia, a następnie wydostać się na powierzchnię, aby wysłać informacje z powrotem na Ziemię (czyste science-fiction).
Naukowcy wskazują jednak, że jednym z rozwiązań jest badanie materiału, który tryska z obu tych księżyców w formie gejzerów. Materia z tych gejzerów opada na powierzchnię i wystawiona jest na dość trudne warunki silnego promieniowania. W nowym artykule naukowcy przekonują jednak, że taki materiał uwięziony choć nieznacznie pod lodem, może zachować dowody na istnienie materii organicznej we wnętrzu oceanu. Wystarczy zatem lądownik z niewielkim wiertłem sięgającym na głębokość zaledwie 20 centymetrów, aby potwierdzić, że udało nam się znaleźć życie pozaziemskie.
Europa wysyła własną sondę do planetoidy Apophis, która swego czasu straszyła ludzi zderzeniem z Ziemią
W piątek trzynastego, 13 kwietnia 2029 roku planetoida Apophis o średnicy 375 metrów przeleci w odległości 32000 km od Ziemi. Tak blisko, tak duże planetoidy zbliżają się do Ziemi raz na 5-10 tysięcy lat. To jedyna okazja za naszego życia, aby wysłać sondę i zobaczyć na żywo jak grawitacja naszej planety wpływa na kształt, budowę i powierzchnię planetoidy
.
Okazuje się jednak, że jeżeli naukowcy się pospieszą i szybko zbudują sondę, to Europa będzie miała właśnie taką okazję. Misja została nazwana Ramses.
Więcej o niej przeczytacie oczywiście na Pulsie Kosmosu tutaj. Ponownie zachęcam do wejścia na stronę i doczytanie. :)
A tak z innej beczki…
Plan rozwoju tego przedsięwzięcia obejmującego newsletter, podcast i Puls Kosmosu w ostatnich dniach powoli się klaruje. W nadchodzących tygodniach będę miał więcej propozycji dla Was. Nie chcę jednak robić wszystkiego pochopnie, więc jeszcze mam hamulec ręczny częściowo zaciągnięty.
Tymczasem temperatury rzędu 30 stopni Celsjusza z pewnością nie pomagają w pisaniu i planowaniu (aż mi się palce do klawiatury kleją). Jeżeli ktoś z Was ma jakiś patent na obniżenie temperatury, chętnie przyjmę.
Przypominam jednak, że wieczorami temperatura jest już niższa i można biegać. :) Nawet w tempie, w którym żółwie i jeże nas wyprzedzają (dowód poniżej) :)))
Miłego weekendu i do usłyszenia w środę!
Radek
A dlaczego nie wypchnąć w przestrzeń kosmiczną? Mało to zanieczyszczeń już mamy? Cenne urządzenia przenieść do nowej stacji a „wybebeszony” wrak wypchnąć poza Układ Słoneczny…