Skoro było już o statkach wielkości Jowisza, to teraz drugie ekstremum
A gdyby tak do najbliższych gwiazd wysłać sondy o masie kilku nanogramów?
Wbrew pozorom byłoby to dużo łatwiejsze, niż wysłanie wielopokoleniowego statku kosmicznego o wielkości Jowisza, o którym kilka dni temu czysto teoretycznie rozważali astronomowie. Oczywiście, jeżeli chcemy stworzyć sondy o masie pikogramów do nanogramów, rozwój technologii musi poważnie przyspieszyć. Trzeba wszak pamiętać, że taka sonda musiałaby być funkcjonalna, musiałaby móc zrobić cokolwiek po dotarciu do celu, a więc stopień miniaturyzacji instrumentów musiałby być naprawdę fenomenalny.
Z drugiej strony spójrzmy na komórki własnych organizmów. Same się rozmnażają, spełniają określone funkcje, reagują na otoczenie chemiczne i doskonale współpracują z innymi komórkami tworzącymi nasz organizm. Możliwe zatem, że taka sonda w przyszłości będzie możliwa do wykonania. Jeżeli jednak coś wyślemy kiedykolwiek, to chcielibyśmy od tego czegoś otrzymać jakieś informacje po dolocie do celu. To z kolei oznacza, że taka sonda musiałaby być w stanie na powierzchni odległej egzoplanety rozpocząć procesu budowy instrumentów, które następnie mogłyby skomunikować się z odległą o całe lata świetlne Ziemią.
Brzmi to fantastycznie, ale z drugiej strony mam nieodparte wrażenie, że w porównaniu do stopnia skomplikowania takiej sondy nawet wydarzenia zawarte w Problemie trzech ciał autorstwa Cixina Liu wydają się stosunkowo zwyczajne i niezachwycające. Więcej o przyszłości nanosond przeczytacie w artykule naukowym opublikowanym na łamach magazynu Astrobiology.
Świat rakiet
Na nagraniu poniżej widzicie proces ustawiania na stanowisku startowym chińskiej rakiety Zhuque 2. Kiedy uda się jej dotrzeć na orbitę okołoziemską, będzie to pierwsza rakieta orbitalna napędzana mieszaniną ciekłego tlenu i metanu. Start rakiety zaplanowany jest na 14 grudnia.

Balonem w kosmos? No dobra, to nie kosmos ale też wysoko
Firma HALO Space wykonała pierwszy testowy lot balonu, który będzie zabierał turystów baaaaardzo wysoko w niebo. Testowy, oczywiście bezzałogowy, lot trwał cztery godziny, a sam balon wzbił się na wysokość 40 kilometrów nad powierzchnię Ziemi. Jakby nie patrzeć, jest to cztery razy wyżej niż wysokość, na której latają samoloty pasażerskie.
Dla mnie to już wystarczająco wysoko, ALE… nie za cenę 200 000 dol., jaką firma planuje kasować za wycieczkę w „prawie-kosmos”. Spokojnie, macie jeszcze czas, aby uzbierać sobie na bilet, bowiem pierwsze loty pasażerskie planowane są najwcześniej na 2029 rok. Z drugiej strony firma ambitnie planuje realizację 400 lotów rocznie. To daje około 3000 turystów rocznie.
A propos załogowych lotów kosmicznych
Już nikt nawet nie udaje, że wierzy w zdolność Elona Muska do panowania nad wszystkimi swoimi firmami. Nie da się cały dzień siedzieć na Twitterze, szydzić z ludzi, pisać jakieś kontrowersyjne bzdury, pyskować własnym klientom i jednocześnie prowadzić Tesli czy SpaceX, nie mówiąc już o obu tych firmach naraz. Kiedyś Elon był bardziej zaangażowany w życie obu firm, które wyniosły go na szczyt piramidy bogactwa. Teraz marnuje czas na Twitterze. I to widać.
Z tego też powodu administrator NASA Bill Nelson dopytywał ostatnio Gwynne Shotwell, prezes SpaceX o to, czy zaangażowanie Elona na Twitterze nie wpłynie negatywnie na zobowiązania, jakie SpaceX ma względem NASA. Oczywiście chodzi tu przede wszystkim o przygotowywanie załogowego lądownika księżycowego, na którym opiera się przecież cała konstrukcja misji Artemis III, w ramach której ludzie mają po raz pierwszy od 50 lat wylądować na powierzchni Księżyca.
Gwynne Shotwell uspokoiła Nelsona przekonując, że Twitter w żaden sposób nie wpływa na pracę SpaceX. Fajnie. Pamiętajmy jednak, że Shotwell jest w SpaceX od samego początku i na przestrzeni lat nauczyła się wciskania kitu od Elona. Przypomnijmy, że jeszcze w zeszłym roku Shotwell bez zmrużenia oka przekonywała w wywiadzie dla (chyba) Washington Post, że SpaceX dostarczy człowieka NA POWIERZCHNIĘ MARSA w 2029 roku, czyli za siedem lat. Więcej komentarza do tego chyba nie trzeba.


Sam fakt, że Nelson wspomniał o takiej rozmowie wskazuje, że robi sobie alibi na wypadek porażki całego programu Artemis.
Nie żyje gen. Mirosław Hermaszewski
Pierwszy i jedyny dotąd kosmonauta z Polski zmarł wczoraj w wieku 81 lat. Mateusz z mojego ulubionego podcastu Podróże bez paszportu znalazł bardzo ciekawy fragment rozmowy z generałem, w którym ten przywołał swoją wyjątkową wycieczkę w przestrzeń kosmiczną. Niech te słowa po nim pozostaną.
Jeżeli nie mieliście jeszcze okazji posłuchać niedzielnego odcinka podcastu Puls Kosmosu, to oczywiście zapraszam do okna poniżej i do subskrypcji podcastu w aplikacji.
Miłego dnia,
Radek Kosarzycki
Z tymi nanosondami (przejrzałem odnośnik) to trochę jak ze strategią rozrodczą niektórych zwierząt (np. żółwi morskich) - "wylęgnie się 300 małych (żólwików), może jeden dotrze bezpiecznie z jamy w piasku do morza" :-)