Sonda kosmiczna JUICE, która w ubiegłym roku wystartowała w podróż do Jowisza, dzisiaj w nocy przeleciała w odległości niespełna 7000 kilometrów od Ziemi. Mało tego, niemal dokładnie 24 godziny wcześniej JUICE przemknął zaledwie 700 kilometrów nad powierzchnią Księżyca. Tu nie ma jednak żadnej pomyłki.
Mieliśmy bowiem do czynienia z pierwszą w historii asystą grawitacyjną wykorzystującą układ dwóch ciał zamiast jednego. Podczas tego niezwykle precyzyjnie wyliczonego manewru sonda nieznacznie wyhamuje, aby szybciej dotrzeć do Jowisza. Brzmi bez sensu? Zapewne na pierwszy rzut oka tak. Wyhamowanie sondy pozwoli jej zmienić trajektorię lotu tak, aby w sierpniu 2025 roku mogła ona przelecieć w pobliżu Wenus i wykorzystać tym samym grawitację bliźniaczki Ziemi do wystrzelenia w kierunku Jowisza. Po drodze czekają ją jeszcze wizyty w pobliżu Ziemi w 2026 i 2029 roku. Dzięki temu “już” w połowie 2031 roku sonda dotrze do celu i rozpocznie badania Jowisza, Ganimedesa, Kallisto i Europy. Więcej o przelocie przeczytasz na Pulsie Kosmosu.
Farsy z Boeingiem ciąg dalszy…
Nadal nie ma decyzji Boeinga i NASA co do tego, czy statek kosmiczny Starliner wróci z orbity na pusto, czy z załogą. Im dalej w las, tym decyzja staje się trudniejsza. Boeing stara się przekonać NASA, że Starliner “powinien zadziałać prawidłowo i bezpiecznie wejść w atmosferę Ziemi”.
Problem w tym, że trochę ciężko już ufać tej firmie. Jak się bowiem okazuje, Boeing ma potworne problemy generalnie ze wszystkim. W najnowszym raporcie inspektora generalnego NASA możemy przeczytać, że przy produkcji górnego członu rakiety księżycowej SLS, Boeing ma liczne problemy z kontrolą jakości, co prowadzi do całej kolejki problemów, opóźnień i przekroczeń budżetu.
Nie trzeba tu nawet wspominać, że wczoraj uziemiono całą flotę Boeingów 777X, bowiem w samolocie wykryto poważną usterkę silników. Ręce opadają. Można odnieść wrażenie, że kontrola jakości w Boeingu się gdzieś po drodze rozTRZASKAŁA i nie może się odbudować.
Miliarder Jared Isaacman leci na spacer
Nie wszystko w przestrzeni kosmicznej wygląda tak pesymistycznie, jak u Boeinga. Już za kilka dni w przestrzeń kosmiczną poleci kolejna rakieta Falcon 9. Na szczycie rakiety znajdzie się statek załogowy Crew Dragon. Można powiedzieć, że nie ma tu nic ciekawego, wszak takich lotów było już sporo.
Tym razem jednak będzie trochę bardziej ekscytująco. W przestrzeń kosmiczną poleci czwórka turystów kosmicznych, wśród których najważniejszym będzie Jared Isaacman, który za tę wycieczkę w kosmos sam zapłacił. Kosmicznych lotów turystycznych jednak też było już sporo, więc gdyby na tym się kończyło, nie byłoby nawet sensu wspominać o tej misji.
Tym razem jednak będziemy mieli do czynienia z czymś ciekawszym. Po raz pierwszy w historii turysta kosmiczny otworzy właz statku kosmicznego i wyjdzie na spacer w przestrzeń kosmiczną. Tego jeszcze nigdy nie było. Oczywiście Isaacman lata już po mediach i podbija zainteresowanie swoim wyczynem, przekonując, że wychodząc w przestrzeń kosmiczną “będzie otoczony przez śmierć”. No dobrze, taki mamy świat, PR bardzo się liczy, a niebezpieczeństwo się sprzedaje. Choć jeżeli ktoś sam za to płaci, to zasadniczo jego sprawa, jakie ryzyko podejmuje.
Warto tu jednak zwrócić uwagę na jeszcze jeden fakt. Statek Crew Dragon w trakcie misji zostanie wyniesiony na orbitę na wysokości 700 kilometrów nad powierzchnią Ziemi. Będzie to najdalszy lot załogowy od czasów księżycowych misji Apollo. Tak, od czasu lotów na Księżyc, człowiek nie latał dalej niż 450 kilometrów od Ziemi. Pięćdziesiąt lat rozwoju i ograniczeni jesteśmy do kilkuset kilometrów od powierzchni naszej planety. Ciekawe, czy ktoś przewidywał, że tak będzie, gdy ludzie po raz drugi i trzeci lądowali na Księżycu. Chyba aż takich pesymistów wtedy nie było.
No dobrze. Tyle newsów na dzisiaj. Więcej znajdziecie codziennie na Pulsie Kosmosu (pulskosmosu.pl).
Jak sami mogliście zauważyć, w ostatnim czasie na PK pojawia się znacznie więcej tekstów niż wcześniej. Utrzymanie wysokiego tempa publikowania aktualności astronomicznych jest jednak niezwykle czasochłonne. W efekcie, gdy więcej piszę na PK, to nie starcza już czasu na newsletter. Starając się nadążyć za współczesnym odbiorcą treści założyłem też konto na TikToku (sic!) i YouTube, aby wrzucać tam krótkie, minutowe treści z najważniejszymi informacjami (zasubskrybujcie jeżeli możecie, aby platformy wiedziały, że ktoś chce te treści w ogóle oglądać), a wciąż nade mną wisi jeszcze powrót do podcastu.
Utrzymanie tego całego ambarasu to jednak wyzwanie dla jednej osoby. Stworzenie jakiegoś stabilnego harmonogramu pracy uwzględniającego pracę zawodową, pisanie na Pulsie, na Substacku i tworzenie filmów i podcastów i odrobinę odpoczynku jeszcze pewnie trochę potrwa. Założyłem nawet konto na Patronite dla wszystkich, którzy chcieliby wesprzeć ten cały jednoosobowy konglomerat o nazwie Puls Kosmosu, ale na razie nie ma sensu podawać do niego linku, póki jeszcze nie wszystko działa tak, jakbym tego chciał. To temat na później.
Tymczasem miłej środy i do następnego!
Radek
Ty dawaj tego patronie!
“… dzisiaj w nocy przeleciała w odległości niespełna 7000 kilometrów od Ziemi. Mało tego, niemal dokładnie 24 godziny wcześniej JUICE przemknął zaledwie 700 kilometrów nad powierzchnią Jowisza”
Hej Radek, jak to możliwe? Do Jowisza kawałek (ponad 700M km), to musiałaby pędzić 30M km na godzinę). Albo tak gupim, że nie zrozumiałem zdania ;-)